Tło
Wojna celna Donalda Trumpa: piękne samobójstwo
06-04-2025

W środę Stany Zjednoczone wprowadziły największy od niemal stu lat pakiet ceł importowych na dobra zagraniczne. Wszystkie produkty wwożone do USA zostały objęte podatkiem w wysokości co najmniej 10% ich wartości. W przypadku ponad 60 konkretnie wskazanych przez amerykańską administrację państw i bloków politycznych (m.in. Unii Europejskiej) stawka ta jest jednak wyższa – proporcjonalnie do wysokości deficytu handlowego, jaki Stany Zjednoczone odnotowują w kontaktach gospodarczych z danym państwem lub blokiem państw.

Pierwsze skutki „Liberation Day” – bo takim mianem ochrzcił dzień wprowadzenia ceł jego główny pomysłodawca, czyli prezydent Donald Trump – stały się widoczne niemal od razu. Amerykańska giełda doświadczyła największego krachu od czasów pandemii COVID–19, a władze objętych wyższymi cłami państw wprowadziły lub też zapowiedziały wprowadzenie ceł odwetowych na towary amerykańskie. Patrząc na straty liczone w bilionach dolarów i jeszcze gorsze prognozy na przyszłość, wiele osób zadaje sobie pytanie: jaki jest sens takich działań?

W swoich wypowiedziach prezydent Trump tłumaczy, że wprowadzone cła stanowią odpowiedź na bariery handlowe dla amerykańskich towarów obowiązujące w objętych nimi krajach. Upubliczniony przez amerykański rząd federalny algorytm, według którego wyliczono stawki celne, nie opiera się jednak na wysokości istniejących obciążeń, lecz na bilansie handlowym pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a poszczególnymi krajami. Choć deficyt w handlu międzynarodowym może być skutkiem istnienia po drugiej stronie transakcji barier prawnych, to jednak wcale nie musi. Przyczyną przewagi importu z danego kraju nad eksportem tamże równie dobrze może być występowanie tam dóbr, których nie wytwarza się w Stanach Zjednoczonych, nieproporcjonalnie niska siła nabywcza mieszkańców danego kraju lub po prostu inne preferencje konsumentów po obu stronach granicy.

Drugim z podnoszonych przez Donalda Trumpa argumentów na rzecz ceł jest chęć ponownego przyciągnięcia do Stanów Zjednoczonych przemysłu wytwórczego. Z pozoru może wydawać się to logiczne – jeśli import stanie się mniej opłacalny, to więcej produktów będzie wytwarzanych na rodzimym rynku, generując tym samym nowe miejsca pracy. Tego rodzaju argumentacja pomija jednak szereg istotnych szczegółów. Po pierwsze, przyczyną, dla której w ostatnich kilku dekadach przemysł wytwórczy opuścił Stany Zjednoczone, była możliwość tańszej produkcji w innych krajach. Jeżeli na skutek ceł trend ten ulegnie odwróceniu, to wyprodukowane w kraju produkty nieuchronnie będą droższe. Co więcej, ograniczenie zagranicznej konkurencji może również negatywnie wpłynąć na jakość amerykańskich produktów, które – choć mogą się dobrze sprzedawać w Ameryce – na zagranicznych rynkach staną się niekonkurencyjne.

Jeszcze inną motywacją stojącą za cłami, jaką podnosi się w amerykańskiej debacie publicznej, są wpływy budżetowe. Istotnie, importerzy płacą cła rządowi federalnemu, więc z początku odnotowuje on wzrost wpływów ich kosztem. Problem jednak w tym, że aby ich działalność nadal przynosiła zyski, muszą oni podnieść ceny dóbr, żeby zrekompensować straty poniesione z tytułu ceł. W efekcie rzeczywistym płatnikiem nowych obciążeń będą nie zagraniczni sprzedawcy, lecz amerykańscy konsumenci. Budżet państwa w dłuższej perspektywie również nie wzbogaci się aż tak bardzo, gdyż zgodnie z prawem popytu i podaży rosnące ceny spowodują spadek liczby sprzedawanych dóbr podlegających ocleniu.

Oprócz wytknięcia wszystkich wyżej wymienionych błędów i przekłamań, jakich dopuszczają się amerykańscy rządzący, trzeba w tym miejscu również przytoczyć czysto libertariański argument przeciwko cłom: jak każdy podatek, stanowią one inicjację agresji przez państwo względem pokojowo nastawionych, zawierających dobrowolne transakcje i handlujących ze sobą ludzi. Pod groźbą przemocy, w bezpośredni sposób naruszają one prawo własności, a w pośredni również prawo do swobody zawierania umów. Z punktu widzenia etyki libertarianizmu jest to działanie całkowicie niedopuszczalne.

Podsumowując, będące od lat idée fixe Donalda Trumpa cła oparte są na niezrozumieniu lub też celowym fałszowaniu przez niego zasad ekonomii. Stanowią one pogwałcenie praw zarówno amerykańskich obywateli, jak i ich partnerów handlowych, prowadząc do zubożenia jednych i drugich. W ujęciu globalnym wywołana przez Stany Zjednoczone wojna celna z pewnością nie wzmocni i tak już mocno nadszarpniętej pozycji tego państwa. Może za to doprowadzić do kolejnego kryzysu w światowej gospodarce, jak miało to miejsce w latach trzydziestych XX wieku.

Stowarzyszenie Libertariańskie