Tło

Murray Rothbard

Liberalny samorząd
Kurs podstawowy

Wszystko, co musisz wiedzieć, aby skutecznie działać na rzecz wolności w swojej gminie.

Aktualności
kalendarz2025-11-05osobaMarcin Grupiński

Jednym z kluczowych filarów Strategii Rozwoju Polski jest transport publiczny, przedstawiany we wspomnianym dokumencie jako narzędzie wzmacniania spójności terytorialnej oraz przeciwdziałania wykluczeniu transportowemu. Problem w tym, że autorzy dokumentu jawnie stawiają na centralne planowanie oraz na wzmocnienie procesów biurokratycznych, tworząc tym samym plany gospodarcze rodem z PRL-u, a nie strategię odpowiadającą realiom współczesnej gospodarki. Trudno się jednak temu dziwić, skoro sami autorzy Strategii Rozwoju Polski przyznają, że powstała ona w środowisku administracji publicznej, z całkowitym pominięciem perspektywy rynkowej.

Mogłoby się wydawać, że dokument wyznaczający kierunki rozwoju transportu publicznego uwzględnia kluczowe bariery ograniczające efektywność przewozów autobusowych, w szczególności na obszarach o niskiej gęstości zaludnienia czy rozproszonej strukturze osadniczej. Nic bardziej mylnego. W strategii nie uwzględniono bowiem ani wdrożenia elektronicznego systemu rejestracji połączeń autobusowych, ani zagwarantowania przewoźnikom dostępu do publicznych przystanków komunikacyjnych. Brakuje działań mających na celu ograniczenie skali bezpłatnej komunikacji w gminach, ujednolicenia stawek podatku od środków transportu, uproszczenia systemu ulg ustawowych i poprawy mechanizmów rekompensat dla przewoźników. W rezultacie kwestie kluczowe dla planowania i organizacji przewozów, a tym samym dla ograniczenia wykluczenia transportowego, pozostają pominięte.

Na czoło strategii wysuwa się natomiast powołanie kolejnego organu administracji publicznej: regionalnych integratorów przewozów. Najwidoczniej dotychczas istniejące instytucje nie wystarczą, aby rozwiązać najważniejsze problemy transportu publicznego... Integratorzy mają koordynować sieci połączeń, tworzyć „spójne” rozkłady jazdy oraz nadzorować ofertę przewozową na poziomie województw. W praktyce oznacza to dalsze ograniczenie prywatnym przewoźnikom możliwości elastycznego kształtowania oferty zgodnie z potrzebami pasażerów. Administracja zyska natomiast kolejne narzędzie do sterowania rynkiem, choć to właśnie jej działania w znacznym stopniu przyczyniają się do pogłębiania problemu wykluczenia transportowego.

Instytucje publiczne nie dysponują wiedzą potrzebną do efektywnego zarządzania złożonym systemem transportowym, w którym decyzje muszą uwzględniać setki czynników – od lokalnego popytu po codzienne wzorce mobilności pasażerów. Owe informacje są rozproszone między różnymi podmiotami. Tego rodzaju rozproszony system wiedzy tworzy spontaniczny porządek rynkowy, który pozwala elastycznie reagować na zmiany i efektywnie alokować zasoby transportowe. Przeniesienie jeszcze większej decyzyjności na poziom administracji publicznej zaburzy ten porządek. Biurokratyczne mechanizmy ograniczają autonomię przewoźników, uniemożliwiając im szybkie reagowanie na potrzeby pasażerów. W efekcie rośnie ryzyko wykluczenia transportowego i powstawania rozbieżności między ofertą a rzeczywistym popytem.

Strategia zakłada wprowadzenie odgórnych „minimalnych standardów częstotliwości przewozów”, co stoi w sprzeczności z zasadami efektywności ekonomicznej. Próba ujednolicenia oferty przewozowej w całym kraju pomija bowiem między innymi lokalne uwarunkowania demograficzne, gospodarcze i przestrzenne. Transport jest usługą wysoce zróżnicowaną, a rozwiązania skuteczne w dużych miastach mogą okazać się niepraktyczne w małych gminach. Centralne narzucanie takich standardów prowadzi do marnotrawstwa zasobów, a decyzje oderwane od zachowań rynkowych uniemożliwiają ocenę efektywności usług. Realizacja strategii w obecnym kształcie nie tylko utrwali ten szkodliwy mechanizm, lecz także ograniczy zdolność rynku do obrony przed negatywną interwencją państwa.

Dokument uwzględnia także tworzenie węzłów przesiadkowych, ale nie poprzez racjonalną analizę potoków pasażerskich, lecz poprzez kolejne kosztowne wydatki infrastrukturalne, oderwane od rzeczywistych potrzeb. Historia polskiego transportu pokazuje, że wiele obiektów takich jak węzły czy centra przesiadkowe zdecydowanie pogorszyło jakość transportu publicznego, generując przy tym niewspółmierne koszty eksploatacji w stosunku do korzyści z ich funkcjonowania. Integracja systemów transportowych może pochodzić wyłącznie z oddolnej współpracy przewoźników. Aktywność samorządów w zakresie infrastruktury przystankowej powinna być ograniczona niemal wyłącznie do realizacji wniosków przewoźników – nie powinny móc narzucać operatorom rozwiązań nieadekwatnych zarówno do ich możliwości, jak i oczekiwań klientów.

Dobrze usytuowany, choć niewielki przystanek może pełnić funkcję integracyjną skuteczniej niż monumentalna budowla za dziesiątki milionów złotych. Przewoźnicy, obserwując popyt, spontanicznie tworzą takie punkty w oparciu o potoki, a więc to od strony operatora powinny płynąć wnioski o poprawę jakości obsługi po stronie infrastruktury przystankowej. Urzędnik, który planuje węzeł na mapie, widzi przestrzeń geometrycznie, a nie funkcjonalnie, dlatego tak wiele z tych projektów rozmija się później z rzeczywistością. Co gorsza, uruchamiane linie dopasowuje się do tych węzłów, a nie na odwrót, tak aby węzeł powstawał w miejscu, gdzie faktycznie przebiegają linie.

Jawnie niepokojący jest sam proces tworzenia omawianej strategii. Jej autorzy otwarcie przyznają, że prace nad tym dokumentem odbywały się wyłącznie w środowisku administracji publicznej, a więc w gronie osób, które ani nie prowadziły własnej działalności przewozowej, ani nie ponoszą ryzyka gospodarczego. Pominięcie głosu praktyków jest nie tylko błędem metodologicznym, ale również zaprzeczeniem zasad racjonalnego planowania. Friedrich August von Hayek określał to mianem „zgubnej pychy rozumu”, czyli przekonania, że centralny planista potrafi lepiej niż rynek określić funkcjonowanie zachodzących procesów. Przewoźnicy, którzy codziennie obserwują ruch pasażerów, sezonowość, zmiany w zatrudnieniu czy kierunki migracji, posiadają wiedzę niedostępną urzędnikom. Ignorowanie ich doświadczenia sprawia, że polityka transportowa staje się oderwana od rzeczywistości, a sam plan zamienia się w instrument bezwzględnej kontroli biurokratycznej. Państwo, działając w oderwaniu od rynku, nie ma kompetencji, by skutecznie zaspokajać rzeczywiste potrzeby pasażerów.

Wdrożenie jednolitych standardów zmusi wszystkich przewoźników do działania według tych samych wytycznych – niezależnie od ich doświadczenia, znajomości lokalnego rynku czy innowacyjnych pomysłów. Konkurencja o pasażera zostanie zastąpiona rywalizacją o dotacje, a przestrzeń dla eksperymentów czy kreatywnych inicjatyw praktycznie zniknie. W imię formalnej standaryzacji powstanie system, w którym wszędzie będzie identycznie, co oznacza utratę zdolności całego sektora transportowego do reagowania na zmieniające się potrzeby społeczne. Tego rodzaju ujednolicenie oznacza regres organizacyjny oraz realne zagrożenie dla innowacyjności transportu publicznego.

Strategia Rozwoju Polski marginalizuje mechanizmy rynkowe i odbiera przewoźnikom autonomię niezbędną do reagowania na rzeczywiste potrzeby pasażerów. Zamiast elastycznych, innowacyjnych rozwiązań, powstanie biurokratyczny system, w którym wszędzie będzie tak samo, co oznacza obniżenie jakości usług, marnotrawstwo zasobów oraz ograniczenie inicjatywy lokalnej. W imię urojonej standaryzacji transport publiczny zostanie przekształcony w narzędzie administracyjnej kontroli, zamiast służyć rozwojowi społeczno-gospodarczemu.

Marcin Grupiński

Wolność tworzy możliwości!
Wesprzyj naszą działalność - wpłać dowoloną kwotę lub zgłoś chęć wolontariatu
background
Nasze publikacje
Mój jest ten kawałek podłogi

Oddajemy w Wasze ręce owoc niemal dwuletniej pracy nad projektem Wolność pod lupą. Niniejszy raport zawiera wyniki badania opinii publicznej sfinansowanego za pomocą zbiórki crowdfundingowej i przeprowadzonego na nasze zlecenie przez Instytut Badań Spraw Publicznych na reprezentatywnej grupie Polaków, jak również wnioski, jakie zespół badawczy pod kierownictwem dr. Marcina Chmielowskiego wyciągnął z rezultatów sondażu.