Wszystko, co musisz wiedzieć, aby skutecznie działać na rzecz wolności w swojej gminie.
Mija okrągły rok od zaprzysiężenia Javiera Milei na prezydenta Argentyny. Rocznica objęcia rządów przez pierwszego w historii tego państwa zdeklarowanego libertarianina i anarchokapitalistę to idealny moment na bilans dotychczasowego dorobku jego prezydentury – zarówno pod względem odniesionych sukcesów, jak i poniesionych porażek oraz wyzwań czekających w przyszłości.
Ekscentryczny argentyński ekonomista jeszcze w trakcie kampanii wyborczej zapowiadał obcięcie wydatków publicznych za pomocą metaforycznej „piły łańcuchowej”. Nie sposób odmówić mu sukcesu na tym polu – w pierwszym roku swojej kadencji Milei zmniejszył bowiem o blisko ⅓ sumę kosztów ponoszonych przez budżet państwa w porównaniu z rokiem poprzednim. Wśród źródeł oszczędności wymienić można między innymi likwidację lub znaczącą redukcję wielu ministerstw i innych instytucji rządowych, wstrzymanie różnorakich świadczeń socjalnych i rezygnację z zawierania nowych kontraktów na roboty publiczne.
Na rezultaty tak śmiałego zwrotu w dotychczas silnie etatystycznej polityce gospodarczej Argentyny nie trzeba było długo czekać. Już w pierwszej połowie 2024 roku zarówno miesięczne, jak i roczne wskaźniki inflacji – wcześniej bijące kolejne rekordy – zaczęły zauważalnie spadać, osiągając według najnowszych dostępnych danych za październik wartości 2,7% m/m i 193% r/r (przy odpowiednio 25,5% m/m i 211% r/r, gdy Milei obejmował rządy w grudniu ubiegłego roku). Jest to najniższe tempo miesięcznego wzrostu cen, jakie Argentyna widziała od sierpnia 2020 roku – a prognozowane są dalsze spadki inflacji.
Kolejnym niewątpliwym sukcesem oszczędnej polityki finansowej nowego rządu jest osiągnięcie przez Argentynę po raz pierwszy od 2008 roku nadwyżki budżetowej. Październik był dziesiątym z rzędu miesiącem, w którym państwo notowało dodatni wynik finansowy; 747 miliardów peso (ekwiwalent około 131 milionów dolarów) „na plus” w publicznej kasie jaskrawo kontrastuje z 330 miliardami peso deficytu, jaki państwo zanotowało w październiku ubiegłego roku.
Dyscyplina budżetowa w połączeniu ze spadającą inflacją i znoszeniem barier dla handlu międzynarodowego zaowocowały wzrostem zaufania do krajowej gospodarki na arenie światowej; Międzynarodowy Fundusz Walutowy podjął decyzję o udostępnieniu Argentynie dodatkowych 800 milionów dolarów, agencje ratingowe zmniejszyły wskaźniki ryzyka kredytowego, a liczba zagranicznych podmiotów zainteresowanych inwestowaniem w kraju zaczęła stopniowo wzrastać.
Poza suchymi wskaźnikami makroekonomicznymi można też zaobserwować pierwsze pozytywne skutki odczuwalne dla zwykłych Argentyńczyków. Zdecydowanie warto wspomnieć tu o wyraźnej zmianie na rynku nieruchomości. Jedną z decyzji podjętych przez nowego prezydenta jeszcze w grudniu ubiegłego roku było odejście od obowiązującej przez wiele dziesięcioleci odgórnej kontroli czynszów. Polityka ta, wprowadzona jeszcze w latach 40. XX wieku, miała w swoich założeniach zapobiegać „wyzyskowi lokatorów” – w praktyce jednak przyczyniła się ona do kryzysu mieszkaniowego w największych argentyńskich miastach. Uwolnienie cen wynajmu przez Javiera Milei zaowocowało natomiast w samym tylko Buenos Aires wzrostem liczby mieszkań dostępnych na wynajem o prawie 200%, przy jednoczesnym spadku średniej ceny najmu o 40% (po skorygowaniu o wskaźnik inflacji).
Pierwszy rok urzędowania libertariańskiej głowy państwa nie był jednak wyłącznie pasmem sukcesów – zdarzały się również porażki oraz problemy, których jak dotąd nie udało się rozwiązać.
Choć pewną liczbę obiecanych wolnorynkowych reform Milei zdołał wprowadzić za pomocą prezydenckich dekretów, zdecydowanie największy pakiet ustaw zwany potocznie pakietem „Omnibus” musiał uzyskać akceptację parlamentu – parlamentu, w którym ugrupowanie prezydenta nie posiada większości. Z tego powodu konieczne były daleko idące ustępstwa, by pakiet w ogóle mógł wejść w życie. Dla przykładu z zakładanej w pierwotnym projekcie ustawy prywatyzacji ponad 40 państwowych przedsiębiorstw do ostatecznie przyjętej przez parlament wersji dotrwała prywatyzacja zaledwie dwóch. Wśród innych posunięć, które zapowiedziano, lecz jak dotąd nie zrealizowano, wymienić można likwidację banku centralnego, zniesienie ograniczeń w obrocie obcymi walutami, dolaryzację gospodarki i faktyczną liberalizację handlu zagranicznego, który pomimo kilku wolnościowych zmian nadal pozostaje skrępowany silnymi regulacjami.
Obok zmian legislacyjnych kolejnym problemem jest ogólny stan argentyńskiej gospodarki. Obejmując władzę, Milei otwarcie zapowiedział obywatelom, że „przez pierwsze kilka miesięcy musi być gorzej, aby później mogło być lepiej”. Istotnie – gospodarcza „terapia szokowa” zaowocowała w pierwszym kwartale wzrostem bezrobocia o dwa punkty procentowe, wzrostem odsetka obywateli żyjących w ubóstwie z 45 do 57% oraz nieznacznym (0,08 punktu procentowego) pogłębieniem ujemnego wskaźnika zmian PKB. I choć na horyzoncie widoczne są już sygnały obiecywanej poprawy, następują one powoli (według najnowszych danych w dwóch kolejnych kwartałach roku odsetek ubóstwa spadł do 53%, bezrobocie zmalało o 0,1 punkt procentowy, zaś spadek PKB zwolnił o prawie 0,6 punktu procentowego). Prognozuje się, że gospodarka Argentyny wyjdzie z recesji najwcześniej w połowie przyszłego roku.
Nie ulega wątpliwości, że droga, którą musi pokonać rząd Javiera Milei, by zrealizować obiecaną „odbudowę Argentyny”, jest w dalszym ciągu długa i wyboista. Jednym z zagrożeń jest wyczerpanie się pokładów cierpliwości argentyńskiego społeczeństwa, dotychczas wykazującego dużą dozę poświęcenia w trudnym okresie przejściowym od gospodarki quasi-socjalistycznej do budowanego przez Milei wolnorynkowego kapitalizmu. Choć poczynania prezydenta wzbudzały masowe protesty ze strony związków zawodowych i lewicowych ugrupowań, po roku rządów nadal cieszy się on poparciem blisko połowy ankietowanych wyborców. Jeśli jednak wprowadzane reformy nie przyniosą zauważalnej poprawy standardów życia wystarczająco szybko, demokratyczna większość może ponownie zwrócić się ku socjalnym obietnicom peronistów.
Drugie istotne zagrożenie dla libertariańskiej ekipy rządzącej ma charakter wewnętrzny i wiąże się z deprawującym charakterem władzy politycznej. W kolejnych latach kadencji Milei lub jego ministrowie mogą porzucić dotychczas obrany, wolnościowy kurs na rzecz tendencji autorytarnych lub etatystycznych. Pewnym niepokojącym sygnałem w tym aspekcie był wydany we wrześniu dekret zmieniający prawną definicję „informacji publicznej” w sposób, który ogranicza możliwość wglądu obywateli do państwowych dokumentów i zapisów obrad publicznych instytucji. Tego rodzaju zmniejszenie transparentności działań rządu może sprzyjać korupcji w jego szeregach.
Podsumowując, choć w pierwszym roku sprawowania urzędu prezydent Milei nie zdołał zrealizować wszystkich swoich postulatów, nadal zrobił w tym kierunku więcej niż którykolwiek z jego poprzedników. Pomimo fatalnej sytuacji gospodarczej, jaką zastał, obejmując rządy, oraz pomimo spodziewanych trudności charakterystycznych dla okresu przejściowego, wdrażane przez niego wolnościowe i prorynkowe reformy zaczęły już przynosić zauważalne korzyści – a wyznaczony przez nie trend napawa optymizmem. Jeżeli Javier Milei i jego ekipa rządząca pozostaną wierni ideałom wolności, kapitalizmu i ograniczania władzy państwa, Argentyna ma szansę stać się godnym naśladowania wzorem nie tylko dla innych państw Ameryki Łacińskiej, ale i dla całego świata.
Stowarzyszenie Libertariańskie
Oddajemy w Wasze ręce owoc niemal dwuletniej pracy nad projektem Wolność pod lupą. Niniejszy raport zawiera wyniki badania opinii publicznej sfinansowanego za pomocą zbiórki crowdfundingowej i przeprowadzonego na nasze zlecenie przez Instytut Badań Spraw Publicznych na reprezentatywnej grupie Polaków, jak również wnioski, jakie zespół badawczy pod kierownictwem dr. Marcina Chmielowskiego wyciągnął z rezultatów sondażu.