Tło
Jon Miltimore – Męczeństwo Jimmy’ego Laia
03-07-2024

W latach pięćdziesiątych, kiedy Jimmy Lai był dzieckiem pracującym na ulicach Kantonu (Guangzhou) w Chinach, otrzymał od pewnego mężczyzny tabliczkę czekolady jako napiwek za noszenie toreb na stacji kolejowej. Biedny i głodny, natychmiast wgryzł się w smakołyk. Nigdy nie próbował czegoś podobnego, więc zapytał podróżnika, skąd jest. – Z Hongkongu – odparł mężczyzna.

Lai nigdy nie słyszał o Hongkongu, ale już wtedy wiedział, że jest to miejsce, w którym chciałby się znaleźć. Kilka lat później, gdy był dwunastolatkiem, zaszył się na statku rybackim i uciekł z Chin kontynentalnych do Hongkongu. Natychmiast zdał sobie sprawę, że owo terytorium jest pod pewnymi względami inne niż Chiny, jakie znał. Nigdy wcześniej nie widział bowiem tyle jedzenia ani tyle bogactwa. Szybko znalazł sobie pracę w fabryce.

Przez kilka lat ciężko pracował, oszczędzał i następnie inwestował swoje oszczędności, aż w końcu jako młody człowiek zebrał wystarczająco dużo pieniędzy, aby móc kupić znajdującą się na skraju bankructwa firmę odzieżową i rozpocząć produkcję swetrów. Przedsiębiorczość Laia opłaciła się – dobrze mu się powodziło, a do tego dywersyfikował swoje usługi. Kupił nieruchomości w Kanadzie, a na początku lat osiemdziesiątych założył popularną markę odzieżową Giordano (nazwę podejrzał na serwetce w jednej z nowojorskich pizzerii). Następnie założył kilka gazet, w tym popularny „Next Magazine”, który rozpoczął działalność w 1990 roku, oraz „Apple Daily”, przez lata będący jedynym prodemokratycznym dziennikiem drukowanym w języku chińskim.

W 2008 roku Lai został miliarderem i znalazł się na liście najbogatszych przedsiębiorców magazynu „Forbes”. Lecz w pewnym momencie swojej historii od pucybuta do milionera zdał sobie sprawę, że bogactwo nie jest jego ostatecznym celem. Zachowanie wolności Hongkongu stało się bowiem jego życiową misją. Często powtarzał, że „jeśli nie mamy wolności, to nic już nam nie pozostaje”.

Jednak w swoim dążeniu do uratowania w szybkim tempie ograniczanej wolności Hongkongu Lai poświęcił własną. Przedsiębiorca i magnat medialny przebywa obecnie w chińskim więzieniu, oskarżony o „spisek w celu zmowy z obcymi siłami” i „spiskowanie w celu publikowania wywrotowych treści”. Historia Laia była tematem filmu dokumentalnego wyprodukowanego w 2023 roku przez Acton Institute. Jeśli chodzi o sprawę Jimmy’ego Laia, póki co nie wiadomo, jak się zakończy.

Krótka historia Hongkongu

Aby zrozumieć, dlaczego Lai stał się obiektem politycznych prześladowań, trzeba wpierw zrozumieć historię samego Hongkongu. W 1898 roku, po latach rządów kolonialnych imperium brytyjskiego, które rozpoczęły się po I wojnie opiumowej (w latach 1839–1842), Chiny wydzierżawiły Hongkong Wielkiej Brytanii na dziewięćdziesiąt dziewięć lat. Przez następne stulecie mały półwysep i pobliskie wyspy, które wychodziły na Morze Południowochińskie, funkcjonowały pod panowaniem brytyjskim.

Zmieniło się to w 1997 roku, kiedy roszczenia Wielkiej Brytanii do tego terytorium wygasły. Jednak w ciągu stu pięćdziesięciu sześciu lat brytyjskiego panowania Hongkong nabrał wyraźnie zachodniego charakteru. Prawa własności, wolność słowa i wolny rynek pomogły przekształcić Hongkong w jedno z najlepiej rozwijających się miejsc na Ziemi i zarazem w kraj znacznie bogatszy niż sąsiednie komunistyczne Chiny.

„W 1987 roku Hongkong [...] miał dochód per capita w wysokości 8260 dolarów” – zauważył przed przekazaniem Chinom władzy nad Hongkongiem Robert A. Peterson. „Zaledwie kilka kilometrów dalej, po drugiej stronie rzeki Sham Chun – w komunistycznych Chinach – ludzie tej samej rasy, żyjący w tym samym subtropikalnym klimacie na brzegach obmywanych przez to samo Morze Południowochińskie byli w stanie wytworzyć dochód per capita w wysokości zaledwie 300 dolarów”.

Jak powiedziałby Lai, Brytyjczycy nie dali Hongkongowi demokracji. Dali jednak jego mieszkańcom cenne instytucje: wolny rynek, rządy prawa, wolność słowa i prawa człowieka. I podobnie jak Republika Federalna Niemiec stała się celem imigrantów chcących uciec przed jarzmem socjalizmu po II wojnie światowej, Hongkong stał się celem dla chińskich imigrantów po przejęciu władzy w Chinach przez Mao Zedonga w 1949 roku.

Od wolności do autorytaryzmu

Ze względu na to, jak diametralnie różniły się te dwa systemy, zawsze istniała niepewność co do tego, co stanie się z Hongkongiem, gdy Brytyjczycy przekażą go z powrotem Chinom. Technicznie rzecz biorąc, porozumienie chińsko-brytyjskie uczyniło Hongkong Specjalnym Regionem Administracyjnym Chin, co wiązało się z istnieniem różnych gwarancji, w tym demokratycznie wybieranej legislatywy, praw konstytucyjnych oraz z obietnicą autonomii Hongkongu na następne pięćdziesiąt lat.

Chodziło o to, by stworzyć „jeden kraj, dwa systemy”, czyli o koncepcję, która sięgała lat osiemdziesiątych, na mocy której Hongkongowi przyznano własny system gospodarczy i administracyjny, odrębny od Chin. Ale gdy atrament na chińsko-brytyjskiej umowie wysechł, Chiny zaczęły naruszać autonomię Hongkongu. W 2012 roku, po dojściu do władzy Xi Jinpinga, komunistyczni urzędnicy zaczęli potajemnie realizować działania polityczne opisane w tak zwanym Dokumencie 9 (Komunikat o Aktualnym Stanie Sfery Ideologicznej), który stanowił, że chiński rząd musi prowadzić wojnę z „zachodnimi wartościami”, w tym z wolnością słowa, mediów i niezawisłością sądów. Nie wróżyło to dobrze mieszkańcom miasta.

„Pech Hongkongu polegał na tym, że uosabiał on wszystkie te zachodnie wartości, tyle że w chińskim wydaniu” – powiedział Chris Patten, ostatni brytyjski gubernator tego miejsca. Jakby chcąc zademonstrować swoje zaangażowanie w wojnę z „zachodnimi wartościami”, rząd w Pekinie niedługo później aresztował Gao Yu, dziennikarkę, która została oskarżona o upublicznienie wspomnianego Dokumentu 9. Została uznana za winną w tajnym procesie sądowym i skazana na siedem lat więzienia za „ujawnienie tajemnic państwowych” organizacji medialnej z Hongkongu.

Ograniczanie wolności Hongkongu postępowało, co ostatecznie doprowadziło do tak zwanej rewolucji parasolek w 2014 roku. Kolejne manifestacje w latach 2019–2020 wywołała ustawa, która miała zezwalać chińskiemu rządowi na ekstradycję do Chin kontynentalnych Hongkończyków oskarżonych o różne przestępstwa.

Brutalne stłumienie protestów w 2019 roku przyciągnęło międzynarodową uwagę i zrodziło chińską ustawę o bezpieczeństwie narodowym Hongkongu, która kryminalizowała to, co chiński rząd zdefiniował jako secesję, działalność wywrotową i zmowę. Obejmowało to „wywrotowe” wiadomości sugerujące, że Hongkong jest odrębnym od chińskiego systemem, który powinien być rządzony demokratycznie.

„Ustawa tak naprawdę miała na celu zapewnienie Pekinowi władzy nad Hongkongiem i upewnienie się, że nie będzie on narażony na takie same zagrożenia, jak podczas protestów w 2019 roku” – powiedział mi Michael Cunningham, pracownik naukowy w Centrum Studiów Azjatyckich Heritage Foundation (Heritage Foundation’s Asian Studies Center), który mieszkał w Chinach kontynentalnych, gdy wybuchły protesty w 2019 roku.

Hongkong umiera”

Gdy Hongkong powoli pogrążał się w autorytaryzmie, Jimmy Lai zrobił coś niezwykłego: nadal stawiał opór Pekinowi. Jako osoba bogata i dobrze umocowana politycznie Lai mógł w dalszym ciągu wypowiadać się przeciwko komunistycznej tyranii, nadając swój przekaz z Londynu, Nowego Jorku lub innego miasta, w którym strzeże się wolności słowa. Nie chciał jednak porzucić swoich rodaków i pozostał zaangażowany w pokojowe stawianie oporu. „Jeśli użyjemy przemocy, stracimy moralny autorytet” – powiedział Lai.

Podczas gdy wielu mieszkańców Hongkongu czyściło swoje internetowe profile ze śladów prodemokratycznych treści, Lai i dziennikarze z chińskojęzycznego dziennika „Apple Daily” nadal publikowali i wypowiadali się przeciwko ingerencji chińskich władz. „Zrobił to, wiedząc, że jest na celowniku” – powiedział Cunningham.

W globalnym chaosie związanym z pandemią COVID–19 Komunistyczna Partia Chin (KPCh) dostrzegła szansę na zniszczenie ruchu wolnościowego w Hongkongu. Dziesiątego sierpnia 2020 roku hongkońska policja dokonała nalotu na siedzibę „Apple Daily”. Około dwustu zamaskowanych funkcjonariuszy przeszukało biura popularnej prodemokratycznej gazety, zabierając dziennikarzom ich dokumenty i aresztując kilka osób, w tym samego Laia.

Jego aresztowanie było transmitowane na żywo. Został wyprowadzony z biura przez policjantów w cywilu, oskarżony o współpracę z obcym państwem, a następnie zwolniony za kaucją. Kilka miesięcy później aresztowano go ponownie.

Nawet gdy Lai siedział za kratkami, w dalszym ciągu wydawano „Apple Daily”, a gazety znikały z kiosków. W odpowiedzi Pekin przejął fundusze gazety (i samego Laia), a 23 czerwca 2021 roku dziennik „Apple Daily” wydrukował swój ostatni numer. Nie ma wątpliwości, że uwięzienie Laia i upadek wolnej prasy w Hongkongu wyznaczają punkt zwrotny dla miejsca, które niegdyś przyciągało uwagę ze względu na swój dobrobyt i przywiązanie do idei klasycznego liberalizmu.

„Czuję się tak, jakby Hongkong umierał” – mówi w filmie dokumentalnym jeden z anonimowych mieszkańców miasta.

Co gorsza, wielu przywódców, którzy mogliby pomóc w kierowaniu oporem przeciwko chińskim władzom, uciekło za granicę, ponieważ byli na celowniku państwa. „Byłam poszukiwana przez sąd w Hongkongu za udział w czuwaniu przy świecach 4 czerwca” – powiedziała Sunny Cheung, aktywistka z Hongkongu, która obecnie przebywa na wygnaniu.

Cheung nie ma zamiaru wracać. Jeśli zostanie uznana za winną zarzucanych jej czynów, czyli udziału we wspomnianym czuwaniu, grozi jej kara dożywotniego więzienia. „Nie da się tego w żaden sposób nazwać systemem prawnym, jaki znamy – powiedział David Alton, członek brytyjskiej Izby Lordów i obrońca praw człowieka – ponieważ z góry wiadomo, że zostaniesz skazany”.

Resztę życia spędzi w więzieniu”?

Przyszłość Jimmy’ego Laia jest nieznana. Obecnie 76-letni bojownik o wolność pozostaje w izolatce chińskiego więzienia po tym, jak w grudniu 2022 roku otrzymał prawie sześcioletni wyrok w związku z różnymi zarzutami.

Wciąż jednak czeka na proces z powodu zarzutów postawionych mu w związku z naruszeniem przepisów chińskiej ustawy o bezpieczeństwie narodowym Hongkongu, a sąd apelacyjny niedawno podtrzymał wydanie zakazu, który uniemożliwia jego brytyjskiemu adwokatowi udział w procesie.

Kiedy oglądałem niesamowity film dokumentalny o Laiu, który powstał dzięki Acton Institute – najpierw raz, a potem drugi – poczułem falę emocji. Dręczyła mnie wciąż ta sama myśl: jak to możliwe, że wcześniej o tym nie słyszałem?

Życie Laia i jego poświęcenie się dla sprawy wolności Hongkongu to jedna z najmocniejszych historii, jakie oglądałem od lat, ale w jakiś sposób była to historia, o której nic nie wiedziałem. Brak oburzenia społeczności międzynarodowej z powodu politycznych prześladowań Laia jest czymś, czego nie mogę pojąć – i nie jestem w tym odosobniony. Wielu zwolenników Laia wyrażało podobne odczucia.

„Dlaczego Wielka Brytania i Stany Zjednoczone nie przedłożyły stosownych rezolucji na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych?” – pytał Alton.

George Weigel, pracownik waszyngtońskiego Centrum Etyki i Polityki Publicznej (Ethics and Public Policy Center, EPPC), również był zakłopotany.

„Wielką zagadką pozostaje, dlaczego Watykan, który stale kładzie nacisk na praworządność w sprawach międzynarodowych, nie jest w tym przypadku bardziej zaniepokojony” – powiedział Weigel. Niepokojący jest również brak uwagi poświęconej uwięzieniu Laia. Z jego słów jasno bowiem wynika, że ryzykuje życie, aby uratować Hongkong – przynajmniej po części w oparciu o przekonanie, że inni troszczą się o wolność tak samo jak on i że jego prześladowania pobudzą ich do działania.

„[Hongkong] dał mi wolność. Wolności zawdzięczam moje życie” – mówi Lai. „Im większa presja na mnie spoczywa, tym donioślejszy powinien być mój głos, aby świat zwrócił na to uwagę”. Lai zrobił to, co do niego należało. Po latach zastraszania, szpiegowania i państwowych ataków przypuszczanych na jego osobę, w tym nawet koktajlu Mołotowa rzuconego w jego dom, obecnie jest więźniem politycznym zamkniętym w chińskiej celi.

Ale świat nie robi tego, co do niego należy. Sami nie robimy tego, co do nas należy. Żaden ruch domagający się wolności dla Jimmy’ego nie odniósł znaczącego sukcesu w nagłośnieniu jego sprawy. Żadna kampania w mediach społecznościowych nie zyskała dostatecznie dużej popularności. Jako ktoś, kto śledzi wiadomości i pracuje dla organizacji zajmującej się promowaniem wolności gospodarczej, czuję się zażenowany i wiem, że za mało wiedziałem o Laiu, który w 2021 roku otrzymał Medal Wolności Trumana–Reagana od Fundacji Pamięci Ofiar Komunizmu (Victims of Communism Memorial Foundation, VOC).

Cunningham powiedział mi, że uwięzienie Laia przyciąga więcej uwagi międzynarodowej niż w Stanach Zjednoczonych, ale istnieją pewne wątpliwości odnośnie do tego, co dokładnie społeczność międzynarodowa może zrobić w sprawie uwięzienia przedsiębiorcy i naruszenia rządów prawa w Hongkongu. „Muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności za naruszenie podpisanej wcześniej z Brytyjczykami umowy” – stwierdził. Wszelkie inicjatywy polityczne lub ruchy, które można zmobilizować, tak aby wpłynąć na Chiny, muszą zostać szybko zidentyfikowane i zaangażowane. Jeśli się to nie uda, Jimmy Lai może zapłacić najwyższą cenę za ambiwalencję Zachodu.

„Równie dobrze może spędzić resztę życia w więzieniu” – mówi Benedict Rogers, założyciel Hong Kong Watch.

Książka zmieniła moje życie”

Każdy, kto obejrzy film dokumentalny o życiu Laia, prawdopodobnie zada sobie następujące pytanie: czy miałbym odwagę zrobić to, co on? Odpowiedź brzmi: „prawdopodobnie nie”, jeśli mamy być szczerzy. Jest to nie tyle akt oskarżenia wobec naszej własnej odwagi, ile uznanie, że cały świat jest świadkiem męczeńskiej odwagi Laia, który został chrześcijaninem w 1997 roku.

Biblia nie była jednak jedyną książką, która go ukształtowała. Zasługi przypisuje bowiem jeszcze jednemu tytułowi: Drodze do zniewolenia pióra Friedricha Augusta von Hayeka. „Ta książka zmieniła moje życie” – mówi Lai o opus magnum laureata Nagrody Nobla.

Raczej nie powinno nas to dziwić. W pewnym sensie Lai nie tylko przeczytał Drogę do zniewolenia – sam żył w warunkach niewoli. Jako dziecko na własne oczy widział biedę i okrucieństwo komunizmu, który odebrał wszystko jego niegdyś bogatemu ojcu po tym, jak Mao przejął władzę w 1949 roku. Lai był w stanie uciec i uwolnić się od tego systemu i odnosić sukcesy w gospodarce wolnorynkowej – tylko po to, by patrzeć, jak KPCh w okrutny sposób wprowadza swoją politykę poddaństwa na jego przybranej ziemi.

Myślę, że właśnie to spowodowało, iż Lai cechuje się tak rzadko spotykaną odwagą. Nie walczy o wolność w sensie abstrakcyjnym. Walczy o wolność w sensie jak najbardziej praktycznym, czyli o wolność, która pozwala biednemu dziecku z Chin dotrzeć do pobliskiej krainy możliwości – tak jak zrobił to Lai, kiedy uciekł do Hongkongu na pokładzie łodzi rybackiej po skosztowaniu tabliczki czekolady.

„Ratując Hongkong, ratujesz wartość wolnego świata” – mówi Lai.

Lai nie tylko wierzy w prawdziwość tych słów. Doskonale wie, że są prawdziwe. Dlatego też ryzykuje życie dla wolności. A jego niezwykły życiorys pokazuje, że bohaterowie wciąż są wśród nas. Obecnie świat nie zwraca uwagi na jego poświęcenie. Wierzę jednak, że to się zmieni. A komunistyczni urzędnicy, którym wydaje się, że mogą zamknąć Jimmy’ego Laia za kratkami i wyrzucić klucz, powinni przypomnieć sobie odrobinę mądrości, którą dziennik „Apple Daily” podzielił się z czytelnikami w swoim ostatnim numerze: „Kiedy jabłko zostanie zakopane pod ziemią, jego nasiona staną się drzewem wypełnionym większymi i piękniejszymi owocami”.

Autor: Jon Miltimore

Źródło: AIER.org

Tłumaczenie: Michał Paszkiewicz