7

Michael Peterson – Javier Milei – argentyński ekonomista, który może zostać pierwszym libertariańskim prezydentem w historii

Zjednując umysły i zawładnąwszy wyobraźnią milionów Argentyńczyków, Javier Milei ponownie pokazuje, że wolność może być opakowana na różne sposoby.

Dawno temu, przed I wojną światową, Argentyna utrzymywała bezpieczną pozycję jednego z najbogatszych krajów na świecie. Jednak krótko po tym, jak Juan Perón przejął władzę w 1943 roku, państwo rozpoczęło serię socjalistycznych reform, strzelając gospodarce w kolano i sprowadzając ją do gospodarczego zaścianka, z którego jeszcze nie udało jej się powrócić. Kraj był kiedyś uważany za „Nową Europę”. Teraz jego budynki wyglądają starzej niż ich antyczni europejscy przodkowie.

Libertarianizm, czy liberalizm, jak nazywają go w Ameryce Łacińskiej, nigdy nie zgromadził tyle uwagi, co dziś. Javier Milei jest ważnym powodem tego stanu rzeczy. Milei, niesforny ekonomista i osobowość telewizyjna, przeprowadził rebranding tradycji klasycznego liberalizmu w sposób, który rezonuje z doświadczeniami Argentyńczyków i ich trwającą całe życie walką z gospodarczą stagnacją.

„Liberalizm opiera się na zasadzie nieagresji”, mówi do grupy swoich zwolenników w zwycięskim przemówieniu po zaskakującym triumfie w sierpniowych wstępnych wyborach prezydenckich w Argentynie. Jeśli Milei odniesie sukces we właściwych wyborach w październiku, które prawdopodobnie rozstrzygną się w drugiej turze, zostanie pierwszym libertariańskim prezydentem w nowożytnej historii.

Wielu politycznych ekspertów przewidywało ekscentrycznemu ekonomiście zdobycie trzeciego miejsca, ale jego niestrudzona kampania zelektryzowała wielu Argentyńczyków, wypychając go na czoło wyścigu. Pomimo populistycznej retoryki Milei jest zagorzałym libertarianinem. Nawet swoje psy nazwał na cześć popularnych ekonomistów o libertariańskich zapatrywaniach – między innymi Murraya N. Rothbarda, Miltona Friedmana i Roberta Lucasa.

„Liberalizm – mówi Milei – broni prawa do życia, wolności i własności. Instytucje liberalizmu wspierają własność prywatną, mobilność siły roboczej, podział pracy, współpracę społeczną i wolne rynki z ograniczoną interwencją państwa. To służenie sąsiadowi dzięki oferowaniu mu lepszych dóbr i usług. Oto w co wierzymy”.

Z wyników wstępnych wyborów można wywnioskować, że mniej więcej jedna trzecia kraju wyznaje tę doktrynę bądź z nią sympatyzuje. Biorąc pod uwagę fakt, że ponad 40 procent Argentyńczyków żyje w ubóstwie, i patrząc na wzrost przestępczości i korupcji oraz na stopę rocznej inflacji przekraczającą 100 procent, nie widzimy w tym niczego zaskakującego.

Wielu wyborców mówi, że mają dość status quo. „Musimy pozbyć się tych, którzy byli tam przez 30 lat i nic nie zrobili. Jesteśmy przegnili”, powiedział jeden z nich.

Inny wyborca udzielił następującego komentarza: „Lubię przemyślenia Milei. Nie okłamuje nas i nie zabiera naszych pieniędzy w podatkach”. Zaskakujący zwrot akcji pokazuje, że fundamentalne wartości klasycznego liberalizmu – wolne rynki, ograniczony rząd i rządy prawa – rezonują z milionami argentyńskich obywateli.

Co jednak szokuje bardziej, to nie to, ile głosów zebrał libertariański wichrzyciel, ale kto zagłosował na niego i jego partię, czyli Wolność Postępuje (La Libertad Avanza). Od czasu poprzednich wyborów prezydenckich sprzed czterech lat, Milei zabezpieczył dwanaście prowincji, w których ogromnym poparciem cieszyli się peroniści, czyli mocno lewicowe ugrupowanie. Łącznie wygrał w szesnastu prowincjach i zgromadził ponad siedem milionów głosów, co jak na libertariańskiego kandydata na prezydenta jest bezprecedensowym osiągnięciem. Ostatnim libertariańskim politykiem, który zdobył takie poparcie, był Ricardo López Murphy w argentyńskich wyborach prezydenckich w 2003 roku, ale nawet wtedy uzyskał on wynik 16 procent w głosowaniu powszechnym, czyli mniej niż połowę tego, co Milei.

To poparcie było najsilniejsze wśród młodych wyborców. Wielka umiejętność docierania do młodych ludzi, których spora część przeżyła większość swojego życia podczas gospodarczej recesji, w dużym stopniu wyjaśnia sukces Milei. „Kiedy dziesięć lat temu zacząłem pojawiać się w telewizji, słowo liberał miało złą sławę”, stwierdza Milei w swoim przemówieniu.

Komunikacyjne braki klasycznych liberałów Milei nadrabia swoim stylem i szczerością. Przykładowo jego obietnica, by zdolaryzować argentyńską gospodarkę, stała się popularnym sloganem. „Wszystkie kraje, w których przeprowadzono dolaryzację, ruszyły do przodu i przestały borykać się z inflacją”, mówi jeden ze zwolenników.

Przysięga złożona przez Milei, że będzie bronił praw własności i że obniży nakładane przez państwo fiskalne obciążenia, głoszona jest językiem docierającym do przeciętnego wyborcy. Ma on również w planach zniesienie kontroli cen, zezwolenie na legalne noszenie broni palnej oraz na handel ludzkimi organami. Nawet jego propozycja zamknięcia banku centralnego zyskuje uznanie wśród osób niezadowolonych z trwającego od dekad zadłużenia Argentyny wobec Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Nawet jeśli Milei nie wygra właściwych wyborów prezydenckich, jego błyskawiczny wzlot jest nie tylko lekcją w dziedzinie polityki, ale również ilustracją potęgi idei. Klasyczny liberalizm to bogata tradycja, której często nie udaje się rozbrzmieć wśród tych, którzy mogliby się w największym stopniu z nią identyfikować. Innymi słowy, idee klasycznego liberalizmu mają ogromny potencjał, by przyczynić się do prawdziwej zmiany, ale stały się niemodne.

Osobistości nie powinny dźwigać całego ciężaru tradycji, jednak znajdowanie sposobów na efektywne komunikowanie tych idei jest często równie ważne, co same idee. Zjednując umysły i zawładnąwszy wyobraźnią milionów Argentyńczyków, Javier Milei ponownie pokazuje, że wolność może być opakowana na różne sposoby.

Autor: Michael Peterson

Źródło: FEE.org

Tłumaczenie: Bartosz Dziewa

7 komentarzy

  1. Reply
    Ekhmmm...doprawdy? says

    Milton libkiem ? ? ?

    • Reply
      Przemek Hankus says

      W Stanach Zjednoczonych jest jak najbardziej zaliczany do grona libertarian. Niemniej należy pamiętać, że za Oceanem określenie libertarian ma nieco inne, szersze znaczenie niż w Polsce czy w Europie kontynentalnej.

      • Reply
        Ekhmmm says

        Też prawda. W sumie się dziwię że nikt nie próbuje odwojować terminu “propertarian”.

        • Reply
          Przemek Hankus says

          Osobiście wolę promowane przez Roberta LeFevre’a pojęcie autarchizmu i autarchii.

          • Ekhhh says

            A on tą propozycję gdzieś spisał / opisał ?

          • Przemek Hankus says

            Owszem. Chociażby tutaj oraz tutaj.

  2. Reply
    dsfjhslkfjsfkdl says

    Propozycja ciekawa, te prace Lefevre’a nie były mi znane. Niemniej widzę 2 problemy z “autarchią”.

    1. Jak sam LeFevre zauważa, to będzie kojarzone z licznymi zwolennikami autarkii (zwłaszcza ze znanym akwarelistą)

    2. “Autarchy” za mało podkresla rolę własności przedmiotów materialnych. Będzie znowu problem z brakiem rozróżnienia między libkizmem i libkizmem lewicowym. “Propertarianizm” wyraźniej podkreśla znaczenie własności.

Skomentuj

*