Brak komentarzy

Krzysztof Świder – Jak chronić zagrożone gatunki po libertariańsku?

„Ponad połowa gatunków ryb może niedługo wyginąć”; „Dziesiątki gatunków wymarły, setki kolejnych uznano za zagrożone”; „Nosorożce zagrożone wyginięciem” – grzmią tytuły artykułów z najróżniejszych portali internetowych. Jakie może być rozwiązanie dla zasygnalizowanych powyżej problemów? Zazwyczaj, o ile jakiekolwiek jest, sprowadza się ono do: „Nałożyć wyższe kary! Zwiększyć sankcje! Ograniczyć rynek!”. Jednak z takimi rozwiązaniami wiążą się przeróżne problemy, których rządowi bądź prorządowi eksperci nie dostrzegają.

Zagadnieniem wątpliwej skuteczności prohibicji zajmiemy się nieco później – póki co, zastanówmy się nad jednym: dlaczego pewne gatunki zwierząt zagrożone są wyginięciem?

Rzecz jasna istnieje wiele powodów, dla których poszczególne gatunki zwierząt wymierają. Zaliczają się do nich między innymi: zmiany klimatu, brak żywności, brak różnorodności genetycznej, choroby i inne (zazwyczaj niezależne od człowieka) czynniki. Jednak jak podaje Living Planet Report z roku 2018:

Od 1970 do 2014 roku nastąpił 60-procentowy, ogólny spadek w wielkości populacji kręgowców, tj. liczebność populacji ssaków, ptaków, gadów, płazów oraz ryb spadła średnio o ponad połowę w przeciągu nieco ponad 40 lat.

A zatem człowiek niewątpliwe wpływa na wymieranie znacznej części, jeżeli nie większości zwierząt. Ludzie niszczą zwierzęce siedliska poprzez wycinkę lasów, osuszanie terenów podmokłych i bagnistych, zanieczyszczają środowisko naturalne poprzez dzikie składowanie odpadów oraz wyrzucanie śmieci do zbiorników wodnych… nie wspominając o tym, że część ludzi bez skrupułów poluje na dzikie gatunki, również na te najbardziej zagrożone i tym samym rynkowo najdroższe, najcenniejsze i najbardziej pożądane.

A zatem z grubsza wiemy już, że głównym powodem antropogenicznego wymierania zwierząt są:
1) niszczenie naturalnych siedlisk zwierząt,
2) kłusownictwo na gatunkach zagrożonych.

W dalszej części tekstu postaram się wyjaśnić, jak libertarianie mogliby dążyć do wyeliminowania powyższych problemów. Teraz przejdźmy jednak do odpowiedzi na następujące pytanie: dlaczego obecne metody ochrony zagrożonych gatunków zwierząt są nieskuteczne?

Prohibicja, czyli jak pogłębiać problemy

W latach 20. XX wieku na znaczeniu zyskał amerykański ruch prohibicjonistyczny, który o szerzącą się przemoc w Stanach Zjednoczonych obwiniał uzależnienie od alkoholu. W wyniku rozkwitu i kolejnych sukcesów tego ruchu w roku 1920 w USA została wprowadzona 18. poprawka do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, skutkująca całkowitym zakazem sprzedaży oraz produkcji alkoholu.

Nie powinno zaskakiwać, że skutkami wspomnianych zakazów były: przeniesienie się obrotu alkoholem do szarej strefy, zniknięcie profesjonalnej konkurencji w postaci browarów, gorzelni masowo produkujących różnego rodzaju alkohole czy sieci pubów i barów dbających o jakość, a także różnorodność trunków na rzecz pojedynczych bimbrowników produkujących wyłącznie mocne alkohole, które ostatecznie były sprzedawane głównie w nielegalnych barach prowadzonych przez mafiosów. Wszystko to przyniosło jedynie rozrost mafii, prowadząc w konsekwencji do korupcji oraz wzrostu przestępczości.

Jednak zadajmy sobie pytanie: dlaczego tak się stało? Dlaczego pomimo ryzyka ludzie wchodzili w kontakt z mafią i angażowali się w nielegalne procedery? Otóż stoi za tym dosyć prosta reguła ekonomiczna.

Z racji tego, że zniknęła konkurencja, a popyt pozostał ten sam (na niezmienionym poziomie) – lider cenowy mógł zacząć odnotowywać wysokie zyski, które zrekompensowałyby mu poniesione ryzyko[1].

Dopóki zysk ze sprzedaży dóbr rekompensuje ryzyko związane z obrotem i handlem nimi, dopóty będą istnieć ludzie trudniący się zaspokajaniem rynkowego zapotrzebowania na dane dobra.

Ale jak to się ma to zagrożonych gatunków zwierząt? Otóż zakaz hodowli gatunków zagrożonych wyginięciem, delegalizacja handlu nimi samymi, materiałami z nich pozyskiwanymi oraz karanie mandatami czy więzieniem osób próbujących robić cokolwiek z tych rzeczy, to de facto pewien rodzaj prohibicji. Jako że materiały pozyskiwane od zwierząt, na przykład rogi nosorożców czy słoni, osiągają niekiedy ceny wyższe niż złoto, to kłusownictwo na te zwierzęta niezwykle się opłaca. Podobnie ma się sprawa z administracją Puszczy Amazońskiej – rząd Brazylii nie przyzwala na jej prywatyzację, co prowadzi do konfliktów, które kończą się radykalną deforestacją (zanikaniem obszarów leśnych), niszczącą nie tylko gigantyczne połacie lasu, ale i wyżej wspomniane naturalne siedliska zagrożonych zwierząt[2].

Tragedia wspólnego pastwiska

W XIX wieku angielski ekonomista William Forster Lloyd zdefiniował pewien problem. Zauważył, że na brytyjskich folwarkach istnieją pastwiska stanowiące wspólną własność wszystkich rolników w regionie, jednak przez to, że nie mają one jednego właściciela z dominującym udziałem lub wielu właścicieli z określoną mocą decyzyjną, nie można zdecydować, kto i ile krów powinien wyprowadzić na pastwisko.

W związku z tym pojawia się problem, ponieważ rolnik A widząc, że rolnik B łamie zasady i wyprowadza więcej krów, sam wyprowadzi jeszcze więcej swoich krów, a to wszystko z obawy przed przedwczesnym zniknięciem trawy potrzebnej do hodowli tych zwierząt. Cały proces nieubłaganie prowadzi do wyjałowienia gleby. Problem, na pozór jedynie teoretyczny, możemy jednak zaobserwować w dziesiątkach aspektów naszego życia.

Można go dostrzec w następujących przypadkach:

– produkcja spalin i emisji prowadzące do zmniejszania się kwasowości oceanów, postępowania zmian klimatu oraz smogu,
– zanieczyszczanie jezior, mórz, rzek oraz innych zbiorników wodnych,
– masowa wycinka lasów publicznych i puszcz na drewno lub w celu oczyszczenia ziemi pod uprawy,
– poławianie ryb na morzach i oceanach międzynarodowych,
– wybijanie zwierząt i niszczenie ich siedlisk.

Jaki jest punkt wspólny tych wszystkich zjawisk? Stanowią one, nieokreśloną wyraźnym udziałem bądź mocą decyzyjną, własność wspólną, przez co prowadzą one do „tragedii wspólnego pastwiska”. Jak w związku z tym tego typu problem można rozwiązać? Czy nie wystarczy jedynie zakazać wybijania zwierząt? Warto tutaj przywołać ustawę wprowadzoną przez Richarda Nixona w roku 1973, która w założeniu miała zapobiec „za wszelką cenę” wyginięciu gatunków zagrożonych. Efekty? Spośród 9 tysięcy wymienionych w niej gatunków zaledwie 30 udało się przywrócić do normy, a 10 z nich wyginęło[3].

Jednak należałoby postępować zgodnie z brzytwą Ockhama – proste rozwiązania są najlepsze, tylko trzeba do nich odpowiednio podejść. Problemem jest brak dokładnego udziału lub mocy decyzyjnej nad tym zasobem? Dajmy więc ludziom określoną moc decyzyjną nad nim, na przykład dzięki procesowi prywatyzacji!

W genialny sposób prywatyzację w rozumieniu libertariańskim nakreślił Hans-Hermann Hoppe w artykule O własności prywatnej, wspólnej i publicznej, z uzasadnieniem całkowitej prywatyzacji, pisząc w sposób następujący:

„W takim przypadku również zastosujemy zasadę mówiącą, że własność publiczną należy zwrócić — jako własność prywatną — tym, którzy ją rzeczywiście ufundowali. Według tej zasady tytuły własności należy przypisać prywatnym producentom i pracownikom, proporcjonalnie do wysokości podatków, które w przeszłości zapłacili. Publiczni zarządcy i pracownicy powinni zostać wykluczeni. Wszystkie rządowe biura i pałace musiałyby zostać opuszczone przez obecnych użytkowników. Tylko dzięki funduszom sektora prywatnego — dzięki właścicielom przedsiębiorstw i ich pracownikom — własność publiczna istnieje, a wynagrodzenia w sektorze publicznym są wypłacane. W związku z tym pracownicy publiczni wprawdzie mogą zachować swoją własność prywatną, ale nie mają prawa do zarządzanej i użytkowanej przez nich własności publicznej”[4].

Nadanie aktów własności jednostkom prywatnym będzie oznaczało, że od teraz celowa deforestacja i inne sposoby niszczenia legowisk rzadkich gatunków zwierząt przestanie być rentowna – zniknie bowiem możliwość przerzucania kosztów na państwo. I od teraz przedsiębiorca posiadający dany teren będzie skłonny do operowania nim dla zysku, podczas gdy siedliska nigdzie indziej nie spotykanych zwierząt stanowić będą szansę na długotrwałe zyski na przykład z turystyki oraz hodowli.

Jak podaje dział informacji Krajowego Stowarzyszenia Właścicieli Lasów (National Alliance of Forest Owners, NAFO):

Analiza opublikowana przez NAFO pokazuje, że prywatni właściciele lasów uprawiają o 43% więcej drewna niż pozyskują w USA.

A zatem widzimy, że własność prywatna dobrze zabezpiecza lasy i prowadzi do ich efektywnego wykorzystania i rozwoju. Ale czy właściciele zapewniają w nich wystarczająco czyste środowisko, aby tamtejsze gatunki zwierząt mogły się swobodnie rozwijać?

Na to pytanie odpowiada Północnoamerykańskie Stowarzyszenie Odpadów Trwałych (The Solid Waste Association of North America, SWANA), tłumacząc, że:

„Wszędzie tam, gdzie prawa własności prywatnej do lasów są dobrze zdefiniowane i egzekwowane, lasy zachowują obecną powierzchnię lub rosną”[5].

Faktem jest, że w wyniku działalności właścicieli część należących do nich terenów uległaby zmianom w celu ich transformacji w pola uprawne czy drogi, aczkolwiek wysoce wątpliwym jest, aby ten los spotkał legowiska rzadkich gatunków zwierząt – te raczej zostałyby przeistoczone w rezerwaty, które stałyby się obowiązkowym punktem na mapie lokalnych atrakcji turystycznych.

Kłusownicy a hodowcy

Jak już wcześniej tłumaczyłem, rogi nosorożców oraz kły słoni są niezwykle drogie, a dzieje się tak ze względu na ich zastosowania medyczne na rynkach azjatyckich.

Słusznie można zauważyć, że przemytnicy i kłusownicy nie są osobami przestrzegającymi prawa, a zatem również i praw własności prywatnej. Nie przejmują się szczególnie tym, czy dany rezerwat jest własnością osoby prywatnej, czy terytorium, nad którym instytucja publiczna rości sobie władztwo. Dlatego też należy wypracować rozwiązanie skupiające się na redukcji ceny skór, rogów, kłów, kości i innych materiałów masowo sprzedawanych na rynki azjatyckie do celów medycznych[6].

Skoro wiemy już, że prohibicja jest nieskuteczna i że prowadzi do śmierci nie tylko zwierząt, które mamy za zadanie chronić, ale również pracowników rezerwatów[7], to jaka jest alternatywa? Przede wszystkim musimy skupić się na wyżej wspomnianej redukcji cen, a do tego z kolei potrzebujemy zwiększenia podaży tychże zwierząt. Jednym z rozwiązań byłaby zdecydowanie legalizacja sprzedaży i produkcji sztucznych rogów nosorożca, która pozwoliłaby uratować życie tysięcy tych zwierząt.

Jednak co jeżeli „zalanie rynku” takowymi rogami doprowadziłoby do zwiększenia popytu na nie? W takim przypadku do gry wchodzi legalizacja hodowli tych zwierząt. Co więcej, taką technikę wypróbowała Republika Południowej Afryki w 2017 roku, legalizując handel rogami nosorożców, co doprowadziło do zdecydowanego spadku kłusowniczych ataków na ten gatunek.

Warto również wspomnieć o tym, że nawet zwierzęta „uznały”, iż w prywatnych rezerwatach będzie im lepiej! Rzecz miała miejsce w Zimbabwe, gdzie wprowadzono tak zwany Parks and Wildlife Act, który zapewnił możliwość tworzenia prywatnych rezerwatów dzikiej przyrody oraz rancz. Gdy w latach 1960–1993 populacja nosorożców czarnych spadła z 20 tysięcy osobników do zaledwie 880, rząd poprosił o wsparcie prywatne podmioty, co przełożyło się na późniejszy wzrost populacji tego gatunku. Do dziś ponad 75% przedstawicieli tego gatunku żyje właśnie na terenie prywatnym. Jednak nie tylko nosorożce czarne zdecydowały się na przeprowadzkę. Jak wyjaśnia Brian Seasholes:

„Rezerwaty tak dobrze się sprawdziły w zarządzaniu dziką zwierzyną, że ona dosłownie zagłosowała nogami i przeniosła się tam. Czy słyszeli Państwo kiedyś o ludziach głosujących swoimi nogami? Otóż, zwierzęta także zrobiły coś podobnego. Lwy oraz afrykańskie dzikie psy przebyły około 30 mil z parku narodowego do Savé Valley Conservancy, po drodze pokonując często uczęszczaną jezdnię co, jak wiedzą ci z Państwa, którzy interesują się dziką zwierzyną, nie jest ulubionym zajęciem zwierząt. Dzikie psy, które są zagrożonym gatunkiem, rozmnożyły się i ich populacja osiągnęła liczbę 70 osobników. Migrowały one również do Chiredzi River Conservancy z tego samego parku narodowego i osiągnęły tam liczebność 50 osobników. Kilka słoni, także z parku narodowego, przebyło ok. 95 mil, po czym przedarło się przez ogrodzenie Bubiana Conservancy, aby dotrzeć na tamte tereny. Fakt, że wszystkie te zwierzęta tak pragnęły znaleźć się w Savé, Bubiana czy Chiredzi River, że przedarły sie przez tereny zasiedlone przez ludzi, jest świadectwem wspaniałej pracy, jaką wykonały rezerwaty, aby ich tereny były przyjazne dla dzikiej zwierzyny”[8].

Dzieję się tak dlatego, że hodowcy produkują masowe ilości rogów i kości, a to z kolei prowadzi do zwiększenia podaży tych surowców na rynku i obniżenia ich ceny, która ostatecznie przestaje rekompensować ryzyko, jakiego podejmują się kłusownicy.

Podsumowanie

Problem antropogenicznego wymierania zagrożonych gatunków jest zdecydowanie jednym z poważniejszych wyzwań, przed którymi stoi ludzkość w XXI wieku. Powinniśmy podjąć realne, a zarazem libertariańskie działania mające na celu ochronę zagrożonych gatunków.

Po pierwsze, powinniśmy zabezpieczyć prawa własności nad lasami, puszczami, sawannami oraz pustyniami, co umożliwiłoby utworzenie rezerwatów turystycznych dla tychże zwierząt.

Po drugie, powinniśmy również podjąć sensowne działania mające na celu zmniejszenie ceny rogów, a możemy to osiągnąć poprzez legalizację produkcji syntetycznych rogów, kości, oraz kłów rzadkich gatunków zwierząt oraz poprzez pozwolenie na prywatne hodowle wspomnianych, zagrożonych wyginięciem gatunków.

Krzysztof Świder

 

[1] M. Thornton, The Economics of Prohibition, Salt Lake City 1991, s. 71–84.

[2] F. Chiocca, Do kogo należy Amazonia?, https://mises.pl/blog/2011/09/20/chiocca-do-kogo-nalezy-amazonia/ [dostęp: 09.03.2021].

[3] B.M. Wiegold, Zagrożone gatunki, własność prywatna i bizon amerykański, https://mises.pl/blog/2014/08/27/wiegold-zagrozone-gatunki-wlasnosc-prywatna-bizon-amerykanski/ [dostęp: 09.03.2021].

[4] H.H. Hoppe, O własności prywatnej, wspólnej i publicznej, z uzasadnieniem całkowitej prywatyzacji, https://mises.pl/wp-content/uploads/2011/09/Hoppe-calkowita-prywatyzacja.pdf [dostęp: 09.03.2021].

[5] F. Lilley, The Myths about Trash, https://mises.org/library/three-myths-about-trash [dostęp: 09.03.2021].

[6] D. Fine Maron, China legalizes rhino horn and tiger bone for medical purposes, https://www.nationalgeographic.com/animals/article/wildlife-watch-news-china-rhino-tiger-legal [dostęp: 09.03.2021].

[7] C. O’Grady, The Price of Protecting Rhinos, https://www.theatlantic.com/science/archive/2020/01/war-rhino-poaching/604801/ [dostęp: 09.03.2021].

[8] B. Seasholes, Prywatny sektor ochrony przyrody w Afryce, https://mises.pl/blog/2011/03/28/seasholes-prywatny-sektor-ochrony-przyrody-w-afryce/ [dostęp: 09.03.2021].

Skomentuj

*