
Ostatnio wraz z żoną wyjechaliśmy w odwiedziny do rodziny i przyjaciół, z których część ma dzieci w wieku szkolnym. Zauważyłem, że w czasie interakcji pomiędzy dorosłymi a dziećmi, jednym z pierwszych pytań zadawanych przez rodziców jest: „Jak ci poszło dziś w szkole?” lub „Czy poprawiłeś oceny?”.
Zauważyłem również, że jeśli dziecko odpowie, że radzi sobie jakkolwiek inaczej niż bardzo dobrze, dorośli reagują jak gdyby była to fatalna wiadomość. „Cóż, jestem pewien, że w następnym semestrze się poprawisz” – odpowiadają. Co ciekawe, dzieci – nawet w trakcie zwykłej pogawędki – rzadko, jeśli w ogóle, zadają sobie nawzajem takie pytania. Mogę jedynie założyć, że po prostu doskonale znają odpowiedź.
Robić szkołę
Jestem profesorem Wyższej Szkoły Pedagogiki (College of Education) i zawodowo zajmuję się badaniem pracy szkół. Pod wpływem tych badań, zacząłem czuć się coraz mniej komfortowo przy zadawaniu pytań dzieciom o ich szkolne osiągnięcia – głównie dlatego, że wysyłają one do nich wiadomość, że to, co robią w szkole, jest dla mnie jedną z najważniejszych informacji na ich temat. Sądzę, że dorośli pytają o to dzieci, ponieważ zakładają, że pytanie „jak radzisz sobie w szkole?” oznacza „czego się nauczyłeś?”. Moje badania nad szkołą przekonały mnie, że jest to błędne założenie.
Twierdzę tak z kilku powodów. Pierwszym z nich jest badanie przeprowadzone przez Denise Pope, która w ramach swojej pracy dyplomowej obserwowała postępy licealistów z najlepszymi wynikami, aby sprawdzić w jaki sposób uczą się w szkole. Odkryła, że tajemnicą ich sukcesu była zdolność do traktowania szkoły jako gry. Szukali sposobu jak wdać się w łaski nauczycieli, pisać wysoko oceniane sprawdziany przy minimalnym nakładzie nauki i odnosić sukcesy w szkole bez konieczności dogłębnego uczenia się. Kiedy Pope opublikowała swoją pracę jako książkę, zatytułowała ją Doing School (w wolnym tłumaczeniu „Robić szkołę”, w podobnym znaczeniu jak polskie, potoczne powiedzenie „robić biznes” – przyp. tłum.)
Dziesiątki lat wcześniej, nauczyciel John Holt doszedł do podobnych wniosków w książce pod tytułem Jak dzieci zawodzą (How Children Fail), opartej na dziennikach, które prowadził jako nauczyciel piątej klasy. Holt był zdumiony tym, jak jego uczniowie się uczyli podczas zajęć. Ich podejście wydawało się powierzchowne, zakorzenione w pragnieniu znalezienia właściwej odpowiedzi, a nie nauki.
Ostatecznie Holt doszedł do wniosku, że nawet młodzi uczniowie patrzą na szkołę jak na chaos, w którym głównym zadaniem jest nauczyć się bić o swoje. I uczą się – stają się ekspertami od wyczuwania niewypowiedzianych, często nieuświadomionych preferencji i uprzedzeń swoich nauczycieli i ich wykorzystywania. Doprawdy „robią szkołę”!
Jedno z ostatnich badań wskazuje, że średnia ocen licealistów (a w szczególności bycie najlepszym w klasie) w ogóle nie określa, którzy uczniowie będą się wyróżniać w życiu zawodowym. Najlepsi licealiści wybierają zazwyczaj wygodną karierę i rzadko zaliczają się do pionierów w swojej branży.
Dlaczego? Osiąganie dobrych wyników w szkole wymaga konformizmu i zdolności do spełniania oczekiwań władz szkolnych zamiast rozwijania własnych mocnych stron i pasji oraz udzielania (satysfakcjonujących dla nauczyciela) poprawnych odpowiedzi zamiast rozwijania umiejętności krytycznego myślenia. Jak podkreśla główny autor badania: „Właściwie nagradzamy konformizm i chęć dostosowania się do systemu”.
Przestańmy pytać je o szkołę
Z tych właśnie powodów – które zgadzają się z moimi wspomnieniami z dzieciństwa – nie czuję się komfortowo pytając dzieci jak radzą sobie w szkole i czego się uczą. W ten sposób nie tylko wysyłam wiadomość, że oto kolejny dorosły definiuje dziecko przez pryzmat szkolnych wyników, ale również zrównuje radzenie sobie w szkole z nauką.
Jest to dość subtelna różnica wymagająca wyjaśnienia. Zamiast tego zadaje bowiem pytanie typu „Co ciekawego obecnie porabiasz?”. Dzieciom, które pytałem w ten sposób, po chwili zaniemówienia zaczynały świecić się oczy. Opowiadały mi o projektach, które prowadzą. Dla jednego z nich było to czytanie serii książek, którego go pasjonowały. Dla innej uczennicy był to absorbujący projekt artystyczny. Trzeci uczeń opowiedział mi o samochodzie, który naprawiał z własnej inicjatywy.
Co wspólnego ze sobą mają powyższe zainteresowania? Po pierwsze, wymagają one koncentracji i całkowicie pochłaniają dzieci. Po drugie, uczniowie są nimi naprawdę zainteresowani. Po trzecie, (jak sądzę) były wybrane przez nich samych; nikt nie kazał robić im tych projektów. A jeśli ktoś by spróbował, to sądzę, że przestałyby być dla młodych ludzi atrakcyjne. Po czwarte, nie było żadnej, określonej nagrody za dobre ukończenie zadania, ani żadnej kary za złe – jedynie satysfakcja z wykonywanych czynności. Są to składowe, do których szkoła zniechęca.
Pasja i głębokie poświęcenie na rzecz zadania są w szkole świetne dopóki nie zadzwoni dzwonek na przerwę. Zainteresowania są dobre, lecz jedynie wtedy gdy pokrywają się z programem szkolnym. Samodzielnie wybrane aktywności? Czasami uczniowie mogą wybrać, z którą grupą chcą pracować danego dnia lub które z wyznaczonych zadań chcą wykonać jako następne, lecz to wszystko. Bardzo rzadko zdarza się, aby nagrodą za rzeczy wykonywane w szkole była satysfakcja z dobrze wykonanej pracy. Zazwyczaj wiąże się ona bowiem z uzyskaniem dobrego stopnia lub spełnianiem oczekiwań nauczycieli.
Sugeruję zatem, aby następnym razem podczas rozmowy z dzieckiem w wieku szkolnym nie pytać jak mu obecnie idzie w szkole. Zamiast tego, pytajmy o ciekawe rzeczy, którymi obecnie się zajmuje. Pozwoli mu to na opowiedzenie tobie jego własnego życia. Jeśli jakieś interesujące zajęcie jest powiązane ze szkołą, może ci o tym powiedzieć; jak również o innych sprawach. Spodziewam się, że doceni ono fakt, że pytasz o nie same zamiast o szkołę.
Kevin Currie-Knight naucza na Uniwersytecie Karoliny Wschodniej (East Carolina University) na wydziale edukacji specjalnej, fundacji i badań. Prowadzi stronę internetową KevinCK.net. Jest członkiem Sieci Fakultetowej w amerykańskiej Fundacji na rzecz Edukacji Ekonomicznej (FEE Faculty Network).
Tekst pierwotnie opublikowany na FEE.org. Przeczytaj oryginalny artykuł.
Tłumaczenie: Łukasz Frontczak
Licencja tłumaczenia i oryginalnego tekstu: CC BY 4.0
Komentarz
PIK says
22 kwietnia 2020 at 19:15Ryzykowna taktyka – tolerancja?! Bezstresowosc?! Luzik?!