
Malowany przez niego obraz sceny politycznej w USA nie napawa optymizmem. Proces ustawodawczy przestał bowiem jego zdaniem mieć na celu rzeczywistą poprawę jakości i sprawiedliwości obowiązującego prawa, a zamiast tego stał się przedstawieniem mającym dawać wyborcom wrażenie, że są reprezentowani. Zamiast wypracowywać jak najlepsze rozwiązania poprzez debatę nad projektami ustaw i wprowadzanie do nich poprawek, członkowie Kongresu otrzymują gotowe teksty z zadaniem ich przegłosowania. Do pracy w komisjach powołuje się nie na podstawie rzeczywistych kompetencji w danym temacie, lecz lojalności wobec struktur partyjnych. Samym partiom natomiast bardziej niż na wprowadzaniu w życie spójnych wizji reform zależy na utrzymywaniu korzystnego obrazu w mediach.
Przytaczane przez Justina Amasha patologie współczesnego, amerykańskiego parlamentaryzmu mogą brzmieć znajomo także dla osób śledzących w ostatnich latach naszą rodzimą scenę polityczną. Z tego też względu, choć wywiad dotyczy sytuacji za Oceanem, zawarte w nim przemyślenia mogą okazać się istotne również dla polskiej debaty publicznej.
Stowarzyszenie Libertariańskie