
Pozwolono im zamieszkać w sąsiednim rejonie Ngorongoro. Ale po kilkudziesięciu latach okazało się, że i tam przeszkadzają, bo – rzecz jasna – należy powstrzymać „degradację środowiska”. Do czego zachęcają urzędnicy Organizacji Narodów Zjednoczonych (Ngorongoro, tak jak i Park Narodowy Serengeti, jest obszarem wpisanym na listę światowego dziedzictwa UNESCO).
W chwili obecnej rząd niepodległej Tanzanii używa już nie tylko marchewki, ale i kija w postaci broni palnej, by zmusić niepokornych Masajów do opuszczenia zamieszkiwanych przez nich od lat terenów. Żeby można było na nich lepiej „chronić przyrodę”, urządzając safari i polowania dla turystów.
Starszyzna Masajów napisała do społeczności międzynarodowej list z prośbą o przeciwstawienie się wysiedleniom. Avaaz zbiera poparcie pod petycją.
Pytanie, czy rząd Tanzanii się tym przejmie.
Taki jest skutek nieuznawania i nieszanowania przez rządy naturalnych, wynikłych nie z państwowego nadania, ale wprost z użytkowania / zagospodarowania terenu praw własności, w imię celów uznanych przez rząd za wyższe – takich jak w tym przypadku ochrona przyrody. Z wątpliwym zresztą skutkiem dla tej ostatniej.
Komentarz
Paweł Kopeć says
12 września 2022 at 20:08Państwowa /ochrona/,… czyli żadna, ponieważ… niczyja, przynajmniej u nas /praxis/ – PRL bis. I każdy kradnie jak umie i może; a może jak orze…