
Tymczasem tworzy się ogromna strefa wolnego handlu w Afryce, która obejmie zdecydowaną większość terytorium i ludności tego kontynentu.
„The African Union started talks in 2015 to establish a 55-nation bloc that would be the biggest in the world by member states, in a bid to increase intra-regional trade, which sits at a measly 15 percent of Africa’s total commerce.”
Pięćdziesiąt pięć państw, które trzy lata temu postanowiły taką strefę utworzyć, długo nad nią debatowały i procedowały. Wydaje się jednak, że jesteśmy blisko przełomu. W środę 21 marca 44 z nich postanowiły podpisać już bardzo konkretne zobowiązanie: strefa powstanie w przeciągu następnych 18 miesięcy.
Pojawił się jednak problem – dwie największe afrykańskie gospodarki, Nigeria i RPA, póki co odmówiły podpisania umowy. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują jednak, że również i te państwa ją podpiszą, gdyż wstępną odmowę podpisania porozumienia uargumentowały potrzebą załatwienia w pierwszej kolejności własnych spraw wewnętrznych z nią związanych.
„President Ramaphosa has undertaken that South Africa will become a signatory to the agreement once the legal and other instruments associated with (the trade bloc) are processed and ratified by South African stakeholders and parliament,” the presidency said in a statement.
Poza blokiem całkowicie pozostają jeszcze Botswana, Lesotho, Namibia, Zambia, Burundi, Erytrea, Benin, Sierra Leone i Gwinea Bissau. Wydaje się jednak, że prędzej czy później również i te państwa do niego dołączą, że jest to jedynie kwestia czasu. Partycypowanie we wspólnym rynku, wbrew tezom protekcjonistów, jest znacznie korzystniejsze dla stron, niż nieustanna wojna celna.
Ciekawe też są argumenty za utworzeniem strefy. Wskazuje się, że cła, korupcja na granicach, niewielki handel między sąsiadującymi rynkami, są jedynymi z powodów biedy i zacofania gospodarczego tego kontynentu.
Oczywiście, samo podpisanie umowy nic jeszcze nie zmieni, znacznie ważniejsza jest jej realizacja i wdrożenie w życie:
„If they just sign the agreement without opening the borders, without getting rid of non-tariff barriers and if they don’t work on free movement of people, it is not going to work,” analyst Kottoh said.
Mógłbym postawić nawet bardziej kontrowersyjną tezę – jeżeli faktycznie utworzony zostanie wspólny rynek, jeżeli rozpocznie się afrykańska wymiana handlowa na wielką skalę i zapanuje tam swobodny przepływ osób, kapitału, usług i towarów (analogicznie jak w Europejskim Obszarze Gospodarczym), będzie to miało duże znaczenie nie tylko dla tworzenia dobrobytu, ale również pokoju i stabilności na kontynencie.
Gdy już powstanie gęsta sieć powiązań gospodarczych, a za nimi społecznych, gdy dane społeczeństwa będą nieustannie ze sobą handlować i odnosić obustronne korzyści, wojny będą coraz dotkliwiej oddziaływać na gospodarkę. Wspólna działalność na rzecz wolnego rynku może przenieść się również na wspólną działalność na rzecz pokoju – w trakcie wojny wszak nie można mówić o jakiejkolwiek wolnej wymianie. Pozostaje tylko trzymać mocno kciuki, za ten obiecujący projekt.
Podsumowując: „wolnościowy” prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki, Donald Trump, z tymi swoimi wojnami handlowymi i cłami, mentalnie znalazł się daleko w tyle za Murzynami.